Życie niestety jest rodzajem szaleństwa, lecz przestaniesz szukać w nim
swojego miejsca dopiero gdy opadnie kurz. Póki co, spoglądasz na rozległy pejzaż, na którym ścierają się armie zagubionych dusz i kurz podnosi się spod rozbieganych stóp jak kurtyna i póki życie trwa, trwa teatr życia - wśród gestów, słów, działań, wyobrażeń, znaczeń, które tracą sens.
- Po co tam pojechałaś?
- Bo jestem naiwna, może dlatego. - stwierdziłam spokojnie kierując swój wzrok w dywan.
- Mówiłem Ci chyba z tysiąc razy, że nie ma po co tam jeździć. Już dawno skończyliśmy ten rozdział, a Ty znowu wszystko musiałaś sobie przypomnieć. Szkoda tylko, że mnie jako młodszemu bratu zawsze przypada rola prawienia kazania starszej siostrzyczce.
- Nie mam zamiaru się w żaden sposób usprawiedliwiać. Wiem, że zrobiłam źle.
- Nie tylko to zrobiłaś źle. Co miało znaczyć to, że spałaś w pokoju Andrzeja?
Pytanie Karola zwaliło mnie z nóg.
- Przyszłam do domu z rozwalonym nosem. Andrzej zastał mnie w takim stanie i w środku nocy pojechaliśmy na izbę przyjęć. Prześwietlenie nic nie wykazało, ale w razie jakiś niepokojących dolegliwości miałam przyjechać ponownie. Chyba nie dziwne, że zaproponował mi odstąpienie łóżka, a sam położył się na swoim rozkładanym fotelu, bo ja takowego u siebie nie posiadam. Coś jeszcze?
Byłam wściekła na brata, że snuł domysły. Jego przyjaciel zachował się po prostu w porządku względem mnie i nie było w tym nic dziwnego.
- Nie zrozum mnie źle, ale on jest zajęty. W dodatku z moją koleżanką. I to ja ich poznałem. Są fajną parą i nie chcę, żeby coś poszło nie tak.
- Nie wierzę w to, co słyszę, Karol.
Ubrałam kurtkę i sięgając w locie po torbę z aparatem wyszłam z mieszkania.Stanęłam pod klatką i wyciągnęłam z kieszeni paczkę papierosów.
- Pani Michalino, palenie zabija. - sąsiadka kiwnęła głową w stronę napisu znajdującego się na opakowaniu.
- Byłby spokój. - powiedziałam do siebie takim tonem, że chyba nie usłyszała.
Po drodze do pracy spaliłam jeszcze dwa i wymyślałam dotyczącą mojej twarzy wersję, jaką przedstawię swoim współpracownikom. W pokoju zastałam tylko Franka. Jego mina była bezcenna.
- Michalinka, co ...
- No bo... - plątał mi się język. Nie mogłam go okłamać. O tym co mnie spotkało powinnam mówić głośno. Przecież nie mam niczego do ukrycia.
- Tylko powiedz prawdę.
- To długa historia, ale dobrze.
Siedzieliśmy przy kawie i rozmawialiśmy. Z każdym kolejnym słowem oczy Franka były coraz większe. Nie wierzył mi.
*
- Cieszę się, że mi zaufałaś. Oczywiście nikomu nie powiem, ale dziewczyno! Chyba nie zamierzasz puścić mu tego płazem?
- On mnie zabije, jeżeli dowie się, że choć jedno słowo komuś powiedziałam. Przecież zniszczę tym jego firmę i dobrą reputację.
- Bardziej bałbym się teraz. Rozwścieczyłaś go lekko mówiąc swoją obecnością w domu i w każdej chwili możecie się spotkać. Jak go zamkną, będziesz mieć spokój Ty, Karol i twoja mama, która jest zastraszona. A ty jesteś dorosła i jeżeli sama nie przezwyciężysz swojego strachu to nikt ci nie pomoże. Nikt nie może zadecydować za ciebie, co z tym zrobisz. Ja osobiście uważam, że skazujesz się na cierpienie.
- Wiesz, Franek... Najbardziej boję się, że kiedy zacznę włóczyć się po sądach, policjach i nie wiadomo czym jeszcze, wszystko wróci. Wszystkie wspomnienia, blizny, złamania pojawią się od nowa.
- Wolisz cierpieć jakiś czas, czy całe życie?
- Nie rozumiesz. Ja jestem sama. Całkowicie sama. Karol stara się całkowicie wymazać naszą przeszłość z pamięci. Nienawidzi, jak mówię mu cokolwiek. Nie mam w nikim wsparcia.
- A chłopak, narzeczony? Taka dziewczyna jak ty musi kogoś mieć.
- Franek, jak już tak rozmawiamy to powiem ci o jeszcze jednym, dość istotnym fakcie mojego życia.
- Zamieniam się w słuch.
- Wrona to mój były.
- Co?! - mina Franka była bezcenna.
- No to.
- Ale on jest teraz z tą ... Anitą.
- No jest. I jest szczęśliwy, kochają się, a ja kocham jego i ...
- No to ładnie. Do tego wszystkiego mieszkasz jeszcze z zajętym facetem, którego kochasz i który pomógł ci ogarnąć się po całym zajściu z ojcem.
- Spokojnie, to nie wszystko. Mój brat nie wie, że byliśmy kiedyś parą. I po tej całej sytuacji zaczął snuć jakieś dziwne teorie. Na przykład takie, że rozbijam związek, gdzie ja całkowicie usunęłam się w cień.
*
Dzień w pracy upłynął mi dziwnie szybko. Miałam ochotę na gorącą czekoladę. Poprosiłam Franka, aby wysadził mnie pod małą kawiarenką oddaloną jakieś 5 minut od domu. Usiadłam przy dwuosobowym stoliku obok okna i delektowałam się zapachem czekolady z bitą śmietaną. Przymknęłam oczy i oparłam głowę na rękach. W pewnym momencie poczułam na skórze czyjś oddech.
- Jeżeli jeszcze raz dowiem się, że kręcisz się obok Andrzeja, wydrapie ci oczy, suko.
- Anita? O co ci chodzi?
- Nie będę się powtarzać, chyba wyraziłam się jasno.
Jak szybko się pojawiła, tak szybko wyszła, a ja trwałam w bezruchu. To wszystko wydawało się być jakimś cholernie złym snem, w którym wszyscy są przeciwko mnie. Dopiłam czekoladę i wyszłam z lokalu. Wstąpiłam do kiosku po papierosy. Kupiłam aż dwie paczki, bo wiedziałam, że podczas dzisiejszej nocy mogę wypalić więcej.
- Ej! Śliczna! Gdzie tak gonisz?
- Olka, błagam cię, nie teraz. Gdzie jest Karol?
- Razem z Andrzejem poszli do Zatora na jakąś imprezę, czy coś. Co się stało?
Nie odpowiedziałam na pytanie. Moją uwagę zwróciła kartka umieszczona za szybą. Dotyczyła wynajmu mieszkania dwupokojowego z umeblowaną łazienką i kuchnią.
- Chyba nie myślisz o tym, żeby wyprowadzić się od chłopaków?
- Jak ci wszystko opowiem zobaczysz, że to jedyne rozwiązanie.
- A nie możesz zamieszkać ze mną? Przecież mieszkam sama, czasem przychodzi Karol.
- Właśnie to 'czasem' nie pasuje. - uśmiechnęłam się ironicznie wypalając kolejnego papierosa.
Oddzwoniłam na podany numer. W słuchawce usłyszałam znajomy głos.
- Franek?! To ty wynajmujesz mieszkanie?
- Michalina? No tak, ale co jest?
- Chcę wynająć. Teraz, zaraz.
- Ale...
- Nie ma ale. Przyjedź po mnie, jestem obok kiosku przy skrzyżowaniu.
- Odwróć się do tyłu i popatrz w górę. Właź.
Cóż za zbieg okoliczności.
Olka patrzyła na mnie jak na jakiegoś dziwoląga. Wszystkiego dopełniała jeszcze moja sina twarz.
Weszłyśmy na górę. Z wyjątkiem mebli w kuchni i w łazience nie było niczego. Przestawiłam się siedzącej z malutką dziewczynką na kolanach żonie kolegi z pracy i zwracając ku niemu zapytałam:
- Ile chcesz? Zgodzę się na wszystko. Mam kilka swoich mebli. Wystarczająco jak na początek.
- Przyszedłem zabrać ostatnie rzeczy i ledwo opuszczam stare śmieci, a już mam zainteresowaną osobę.
- Franek opowiadał mi o pani przedtem. Dobrze, że mieszkanie nie będzie stało puste. - żona Franka uśmiechnęła się do mnie.
- Daję 400 złotych. Będzie?
- Będzie. Ile masz tych gratów u Karola?
- 10 minut wynoszenia. Mniej więcej.
- A mamy kogoś do pomocy?
- Znajdzie się.
Olka nadal podążała za mną jak zahipnotyzowana. Nie miałam czasu opowiedzieć jej o tym co się wydarzyło. Do wielkiego busa pożyczonego od jednego ze znajomych znosiliśmy najpierw wersalkę, później stolik, biurko, komodę, w której od biedy trzymałam ciuchy i krzesło.Dmuchałam na zimne. Nie chciałam, żeby sytuacja, w której nie ma ani trochę mojej winy zniszczyła mnie psychicznie jeszcze bardziej. Poprosiłam Olkę, aby zapakowała mojego laptopa i zwinęła dywan. Drobiazgi zapakowałam do walizek.
- Nie mów Karolowi, że brałaś w tym jakikolwiek udział.
- Jak będziemy ustawiać twoje manatki to racz mi opowiedzieć o wszystkim, Michalinko!
*
Po 21 bezwładnie opadłam na podłogę, ale wysiliłam się na opowieść o tym, co mnie spotkało. Olka zareagowała trochę inaczej niż Franek. Chciała sklepać Karola za to co powiedział i Anitę, której sama z czystego serca nienawidziła.
- To była najkrótsza przeprowadzka o jakiej słyszałam, jaką widziałam i w jakiej brałam udział. Ale dobrze, że podjęłaś tą decyzję. Zwracam honor.
Mój gość ulotnił się kilka minut przed 10. Poprosiłam o dyskrecję i pożegnałam dziękując za wszystko. Opadłam na rozłożoną jak do snu wersalkę. Do moich oczu napłynęły łzy. Mam dość ciągłych tułaczek i szukania swojego miejsca.
- To była najkrótsza przeprowadzka o jakiej słyszałam, jaką widziałam i w jakiej brałam udział. Ale dobrze, że podjęłaś tą decyzję. Zwracam honor.
Mój gość ulotnił się kilka minut przed 10. Poprosiłam o dyskrecję i pożegnałam dziękując za wszystko. Opadłam na rozłożoną jak do snu wersalkę. Do moich oczu napłynęły łzy. Mam dość ciągłych tułaczek i szukania swojego miejsca.
*
Rozdział dziś, bo jutro zapewne nie będzie czasu,
w sobotę tym bardziej.
Imprezujemy ostro, szalejemy do rana, i bolą nas nogi.
Tego mi trzeba.
Życzcie mi udanej zabawy <skromna ja>
w sobotę tym bardziej.
Imprezujemy ostro, szalejemy do rana, i bolą nas nogi.
Tego mi trzeba.
Życzcie mi udanej zabawy <skromna ja>