Jestem bólem w twoim sercu, promilami w twoich żyłach.
Chłopcy przygotowywali się do meczu z Resovią. Większość dnia spędzali na treningu. Nudziłam się sama. Posprzątałam już wszystko co możliwe, ugotowałam obiad na co najmniej tydzień i bezskutecznie przeglądałam oferty pracy w Bełchatowie. Nie chciałam już dłużej prosić brata o pożyczki, a szkoda było mi ruszać oszczędności z konta.- Cześć Kochana!
Do mieszkania wparowała dziewczyna Karola.
- No witam szwagierkę. Co słychać?
Ucieszyłam się na jej widok. Od naszego pierwszego spotkania, które miało miejsce tydzień temu, widziałyśmy się codziennie. W tym całym bałaganie jaki panował w moim życiu stała się pewnego rodzaju odskocznią od problemów. Kimś innym niż brat, z kim mogę porozmawiać
- Słuchaj uważnie. Przechodziłam obok hali i wstąpiłam na trening do Karola. Na tablicy korkowej przy pokojach sztabu szkoleniowego wisi kartka. Poszukują fotografa łamane przez grafika.
- Łamane powiadasz ? - uśmiechnęłam się.
- Oj Michaśka! To może być dla ciebie szansa.
- Przecież Karol mnie zabije. Znając życie powie, że to zły pomysł, abyśmy obydwoje pracowali praktycznie w jednym miejscu.
- O Karola się nie martw. Już wszystko wie. Aha. W międzyczasie powiedziałam mu, że wpadniesz. Prosił cię o jakieś dokumenty.
- A no tak. Zapomniał wziąć jakiejś koperty dla Miguela.
- Zbieraj się. Bierzesz dokumenty Karola, swoje CV i jedziemy na halę. Myślisz, że odpuszczę?
- To daj mi chociaż 10 minut. Muszę się ogarnąć.
*
- No idź już!
Olka siłą popchnęła mnie do pokoju, w którym udzielano informacji dotyczących pracy o jaką rzekomo miałam się starać. Za biurkiem siedział prezes Piechocki, który wyraźnie gdzieś się śpieszył, żona Mariusza Wlazłego i jeszcze dwóch mężczyzn, których nigdy wcześniej nigdzie nie widziałam. Ukłoniłam się grzecznie i z uśmiechem na ustach usiadłam przed nimi. Pan Piechocki pożegnał wszystkich i ze skórzaną teczką w dłoni wyszedł z pomieszczenia.
- Co panią do nas sprowadza? Podejrzewam, że chodzi o ogłoszenie z tablicy. Jak widać wieści szybko się roznoszą, powiesiliśmy je dziś rano, a już odzew. Czy mogę?
- Tak, oczywiście! - podałam jednemu z mężczyzn teczkę.
- Taka młodziutka, a już się ręce trzęsą. - zażartował patrząc na moje drgawki drugi.
- To ze zdenerwowania.
- Hm. Michalina... Kłos?
- Brat nie ma nic wspólnego z tym, że tu jestem. - wypaliłam na wstępie, chociaż nikt mnie o niego nie zapytał. - Właściwie to on chyba nawet nie wie, że jestem tutaj w tym momencie. - zirytowałam się. Nie chciałam być kojarzona z Karolem.
- Brat może mówić, albo i nie mówić. W pani przypadku, pani Michalino, najlepszą odpowiedzią na wszystko jest ta teczka.
- Co z nią?
- Ukończyła pani studia studia graficzne na jednej z krakowskich uczelni i staż z warsztatami fotograficznymi w Londynie. Zna pani 3 języki. Dodatkowo przemawia wiek. Młoda i pełna energii do pracy. - Paulina z uznaniem kiwała głową.
Pytającym wzrokiem z lekko uniesioną brwią patrzyłam na siedzące przede mną osoby.
- Poszukujemy fotografa, ale przede wszystkim osoby zajmującej się stroną. W tym między innymi sklepem. Do tej pory odpowiedzialne za tą funkcję były 4 osoby, jednak przedwczoraj jedna z nich złożyła wypowiedzenie.
- Brzmi interesująco.
Rozmowa trwała jeszcze jakieś 20 minut. Zasypywano mnie masą pytań, jednak byłam o wiele spokojniejsza niż wcześniej.
- Proszę zostawić kopię dokumentów. Skontaktujemy się z panią.
Z pokoju menadżerów wyszłam pełna nadziei. Ta praca byłaby dla mnie stuprocentowo odpowiednia. W tym momencie marzyłam już tylko o tym, aby moje podanie zostało pozytywnie rozpatrzone.
Olka siłą popchnęła mnie do pokoju, w którym udzielano informacji dotyczących pracy o jaką rzekomo miałam się starać. Za biurkiem siedział prezes Piechocki, który wyraźnie gdzieś się śpieszył, żona Mariusza Wlazłego i jeszcze dwóch mężczyzn, których nigdy wcześniej nigdzie nie widziałam. Ukłoniłam się grzecznie i z uśmiechem na ustach usiadłam przed nimi. Pan Piechocki pożegnał wszystkich i ze skórzaną teczką w dłoni wyszedł z pomieszczenia.
- Co panią do nas sprowadza? Podejrzewam, że chodzi o ogłoszenie z tablicy. Jak widać wieści szybko się roznoszą, powiesiliśmy je dziś rano, a już odzew. Czy mogę?
- Tak, oczywiście! - podałam jednemu z mężczyzn teczkę.
- Taka młodziutka, a już się ręce trzęsą. - zażartował patrząc na moje drgawki drugi.
- To ze zdenerwowania.
- Hm. Michalina... Kłos?
- Brat nie ma nic wspólnego z tym, że tu jestem. - wypaliłam na wstępie, chociaż nikt mnie o niego nie zapytał. - Właściwie to on chyba nawet nie wie, że jestem tutaj w tym momencie. - zirytowałam się. Nie chciałam być kojarzona z Karolem.
- Brat może mówić, albo i nie mówić. W pani przypadku, pani Michalino, najlepszą odpowiedzią na wszystko jest ta teczka.
- Co z nią?
- Ukończyła pani studia studia graficzne na jednej z krakowskich uczelni i staż z warsztatami fotograficznymi w Londynie. Zna pani 3 języki. Dodatkowo przemawia wiek. Młoda i pełna energii do pracy. - Paulina z uznaniem kiwała głową.
Pytającym wzrokiem z lekko uniesioną brwią patrzyłam na siedzące przede mną osoby.
- Poszukujemy fotografa, ale przede wszystkim osoby zajmującej się stroną. W tym między innymi sklepem. Do tej pory odpowiedzialne za tą funkcję były 4 osoby, jednak przedwczoraj jedna z nich złożyła wypowiedzenie.
- Brzmi interesująco.
Rozmowa trwała jeszcze jakieś 20 minut. Zasypywano mnie masą pytań, jednak byłam o wiele spokojniejsza niż wcześniej.
- Proszę zostawić kopię dokumentów. Skontaktujemy się z panią.
Z pokoju menadżerów wyszłam pełna nadziei. Ta praca byłaby dla mnie stuprocentowo odpowiednia. W tym momencie marzyłam już tylko o tym, aby moje podanie zostało pozytywnie rozpatrzone.
*
- Dzień dobry, rozmawiam z panią Michaliną ? - w słuchawce usłyszałam znajomy kobiecy głos.
- Tak, słucham ?
- Paulina Wlazły. Rozmawiałyśmy wczoraj w biurze.
- A tak. Już kojarzę.
- Zastanawialiśmy się czy szukać dalej ale ... Urzekła nas pani. Zaczynamy od następnego tygodnia?
- Pani nie żartuje, prawda?
- A dlaczego miałabym żartować? Dostała pani tą robotę i już.
- Dziękuję! - wykrzyczałam do słuchawki.
- Najlepszym podziękowaniem za posadę będzie rzetelne wykonywanie swoich obowiązków. Poniedziałek, godzina dziewiąta. Miłego dnia!
- Wzajemnie.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i zaczęłam biegać po domu jak szalona. Wbiegłam do pokoju Karola i skoczyłam mu na plecy.
- Olce podziękuj.
Fakt.
- Aleksandro, za 15 widzimy się w Karmelu. Ja stawiam.
- Dziecko drogie, ogarnął mnie leń i jedyne miejsce, do którego dziś zawitałam to sklep, bo mi fajek zabrakło.
- Dostałam robotę!
- Za 15 minut przy stoliku na górze.
- Wiedziałam, że cię przekonam.
- Tak, słucham ?
- Paulina Wlazły. Rozmawiałyśmy wczoraj w biurze.
- A tak. Już kojarzę.
- Zastanawialiśmy się czy szukać dalej ale ... Urzekła nas pani. Zaczynamy od następnego tygodnia?
- Pani nie żartuje, prawda?
- A dlaczego miałabym żartować? Dostała pani tą robotę i już.
- Dziękuję! - wykrzyczałam do słuchawki.
- Najlepszym podziękowaniem za posadę będzie rzetelne wykonywanie swoich obowiązków. Poniedziałek, godzina dziewiąta. Miłego dnia!
- Wzajemnie.
Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i zaczęłam biegać po domu jak szalona. Wbiegłam do pokoju Karola i skoczyłam mu na plecy.
- Olce podziękuj.
Fakt.
- Aleksandro, za 15 widzimy się w Karmelu. Ja stawiam.
- Dziecko drogie, ogarnął mnie leń i jedyne miejsce, do którego dziś zawitałam to sklep, bo mi fajek zabrakło.
- Dostałam robotę!
- Za 15 minut przy stoliku na górze.
- Wiedziałam, że cię przekonam.
*
- No i rozumiesz, wreszcie kupię lepsiejszy eeee... lepszy samochód. Daj fajkę!
- Słuchaj Michaśka! Wytłumacz mi jak my możemy palić to gówno? Trzeba to rzuuu... rzucić w ... cholęrę!
Za nami już ...Któraś kolejka. I wygląda na to, że ostatnia. Trzeba dokładnie wypowiedzieć adres wsiadając do taksówki.
Wypaliłyśmy paczkę Irysów miętowych w 2 godziny, dzieląc ją na połowę i zadzwoniłyśmy po transport. Było grubo po 23, ale trzeba było oblać mój sukces.
Wparowałyśmy do domu jak szalone.
- No ładnie. - skwitował Karol, a Andrzej zwijał się ze śmiechu na kanapie w salonie.
- Brrrrasssssiczku, prasssssujemy razem. Od ponieziałku.
- Olka do mnie do sypialni, a ty Michalina do siebie. Teraz. W tym momencie. - Karol próbował udawać groźnego, ale nie mógł opanować śmiechu.
- Ale ja... nigzie się nie wybieeerrrrram.
Rozłożyłam się na kanapie.
-Trzeba ją tak zostawić. Zaśnie w końcu.
-No, nie ma wyjścia. Idźcie spać, ja dokończę oglądać ten film i przypilnuję Michaliny.
- Dobra, narazie stary!
Andrzej usiadł obok mnie z laptopem na kolanach.
- Oglądasz ze mną? Anita poleciła. - zapytał.
- Wizzzziałam, Beznadziejny jest. Ale nie będę s... s...
- Spoilerem.
- O to to to. Właśnie to.
Po kilku minutach odezwałam się.
- Andrzej, mam do ciebie prośbę.
- Chyba serio coś chcesz, skoro tak prosisz mnie bez żadnego zbulwersowania.
- Przykryjesz mnie?
Mój towarzysz wstał z łóżka i bez słowa wyszedł z pomieszczenia.
- Dzięki, wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.
Ubrałam na głowę kaptur od bluzy i przewróciłam się na drugi bok. Czułam się źle. Okropnie źle. Dawno nie piłam alkoholu i dość szybko zrobiło mi się strasznie niedobrze. Gdybym wstała, chyba najpierw przywitałabym łazienkę, a potem moją sypialnię.
Usłyszałam kroki, jednak zignorowałam je. Pomyślałam, że Andrzej po prostu wrócił po swojego laptopa. W tym momencie poczułam na sobie coś w postaci koca. Wnioskując po dość charakterystycznym zapachu męskiej perfumy należał on do Andrzeja, który usiadł tym razem na fotelu.
- Dobranoc. - powiedział cicho, a ja w przeciągu kilku minut znalazłam się w objęciach Morfeusza.
- Słuchaj Michaśka! Wytłumacz mi jak my możemy palić to gówno? Trzeba to rzuuu... rzucić w ... cholęrę!
Za nami już ...Któraś kolejka. I wygląda na to, że ostatnia. Trzeba dokładnie wypowiedzieć adres wsiadając do taksówki.
Wypaliłyśmy paczkę Irysów miętowych w 2 godziny, dzieląc ją na połowę i zadzwoniłyśmy po transport. Było grubo po 23, ale trzeba było oblać mój sukces.
Wparowałyśmy do domu jak szalone.
- No ładnie. - skwitował Karol, a Andrzej zwijał się ze śmiechu na kanapie w salonie.
- Brrrrasssssiczku, prasssssujemy razem. Od ponieziałku.
- Olka do mnie do sypialni, a ty Michalina do siebie. Teraz. W tym momencie. - Karol próbował udawać groźnego, ale nie mógł opanować śmiechu.
- Ale ja... nigzie się nie wybieeerrrrram.
Rozłożyłam się na kanapie.
-Trzeba ją tak zostawić. Zaśnie w końcu.
-No, nie ma wyjścia. Idźcie spać, ja dokończę oglądać ten film i przypilnuję Michaliny.
- Dobra, narazie stary!
Andrzej usiadł obok mnie z laptopem na kolanach.
- Oglądasz ze mną? Anita poleciła. - zapytał.
- Wizzzziałam, Beznadziejny jest. Ale nie będę s... s...
- Spoilerem.
- O to to to. Właśnie to.
Po kilku minutach odezwałam się.
- Andrzej, mam do ciebie prośbę.
- Chyba serio coś chcesz, skoro tak prosisz mnie bez żadnego zbulwersowania.
- Przykryjesz mnie?
Mój towarzysz wstał z łóżka i bez słowa wyszedł z pomieszczenia.
- Dzięki, wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.
Ubrałam na głowę kaptur od bluzy i przewróciłam się na drugi bok. Czułam się źle. Okropnie źle. Dawno nie piłam alkoholu i dość szybko zrobiło mi się strasznie niedobrze. Gdybym wstała, chyba najpierw przywitałabym łazienkę, a potem moją sypialnię.
Usłyszałam kroki, jednak zignorowałam je. Pomyślałam, że Andrzej po prostu wrócił po swojego laptopa. W tym momencie poczułam na sobie coś w postaci koca. Wnioskując po dość charakterystycznym zapachu męskiej perfumy należał on do Andrzeja, który usiadł tym razem na fotelu.
- Dobranoc. - powiedział cicho, a ja w przeciągu kilku minut znalazłam się w objęciach Morfeusza.
O he, też bym chciała mieć taką Olę. Jaram się razem z Michaliną, że dostała tą robotę. Sama bym taką chciała, ale to ponad moje siły ^^ Teraz to się będzie działo. Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. A Wronka siedzi - nic nie działa. buziaki :*
OdpowiedzUsuńAlkohol szkodzi zdrowi! Jest to medycznie udowodnione, a jeśli jeszcze wypaliły paczkę cygarów to już odlot konkretny. No ale taki sukces trzeba odpowiednio uczcić!
OdpowiedzUsuń