piątek, 1 listopada 2013

#2


Więc powiem to, czego nie wypowiesz ty
I wezmę na siebie winę dla twojego dobra.
Nie ma powrotu do tego, czego nie możesz już ocalić.

- Michaśka, mam do ciebie ogromną prośbę. Bo wiesz...
- No mam wam coś ugotować tak? Żadna nowość. Co tym razem?
- Michaśka! Nie przerywaj mi. Zaprosiłem do nas jutro wieczorem moją dziewczynę, Andrzej swoją  i ...
- Dobra, mam się ulotnić z domu? W porządku, tylko pożycz mi auto, żebym później spokojnie dotarła.
- Nie, to nie tak. Chodzi o to, że chciałbym, żebyś poznała Olkę. Dogadacie się. Proszę . To dla mnie bardzo ważne. Szmat czasu cie nie było i chciałbym, żebyś nadrobiła zaległości. I gdybyś mogła... Faktycznie, ugotuj coś dobrego. Proszę, proszę, proszę!

No to ładnie. Dwie pary i singielka, z której własny brat zrobi kurę domową. To będzie beznadziejny wieczór, ale nie potrafię mu odmówić.

*
Piątek przywitał mnie dość intensywnymi jak na końcówkę października promieniami słońca. Chłopcy spali, bo kiedy tylko mają wolne byczą się w łóżkach do 11. Była 8, więc miałam czas, aby spokojnie wziąć prysznic i pojechać na zakupy.

Kobiety to takie perfidne stworzenia. No. Może nie perfidne, ale kiedy widzą ładny ciuch to od razu wyobrażają sobie wydarzenie, na które mógłby się przydać. Miałam trochę odłożonych pieniędzy i nie mogłam powstrzymać się od zakupu obcisłych, ciemnych jeansów i białej mgiełki bez rękawów ze zdobionym kołnierzem. Wiedziałam, że wyglądam dobrze w tym zestawie. I tym samym wiedziałam, w czym wystąpię wieczorem. O tak, sama dla siebie. Żeby nie odstawać przypadkiem od reszty zapewne ładnych kobiet. Niestety moje szaleństwo zakupowe nieco się przeciągnęło. Wróciłam do domu prawie o 14 zostawiając chłopaków bez niczego w lodówce. Wspaniała ja. Cudowna siostra i jeszcze lepsza eks dziewczyna. A oni tacy biedni.
- Ciesz się Michalina, że jest jeszcze w mieście pizza na dowóz. - Andrzej popatrzył na mnie przeszywającym wzrokiem.
- Wy to jesteście takie duże dzieci. Przecież za rogiem jest sklep. Można było kupić kilka rzeczy i ugotować ten makaron, czy jakieś inne, hmm... Pyzy?
Karol uniósł oczy do góry i podrapał się po głowie.
- Kurcze, rzeczywiście.
- No widzisz braciszku, myślenie nie boli.

*

Dziewczyny miały przyjść o 18, więc idealnie wyrobiłam się z czasem. Była 17:30, co oznaczało, że nareszcie zadbam o swój wygląd a nie o żołądki.
Wzięłam  prysznic, rozczesałam włosy i ułożyłam grzywkę. Ubrałam moje nowe rzeczy i lekko podciągnęłam rzęsy. Stanęłam przed lustrem i odginając kołnierzyk usłyszałam wołanie Karola. Cholera.

Wybiegłam z pokoju jak poparzona, bo już od jakiś trzech minut powinnam siedzieć w salonie albo wsadzać Penne do piekarnika. Oczy wszystkich zostały zwrócone na mnie razem z zatrzaśnięciem się drzwi od mojej sypialni.
- Karol, nie mówiłeś, że masz taka ładna siostrę. Ale ani trochę nie podoba do ciebie, no może trochę. Macie takie same oczy. - dziewczyna brata uśmiechnęła się do mnie i już od samego początku zyskała moją sympatię. Wesoła, szczera i bezpośrednia.
Przedstawiłam się i na chwilę opuściłam towarzystwo, aby zająć się zapiekanką. Przy stole zajęłam miejsce obok Oli. Faktycznie. Od początku dobrze nam się rozmawiało. Mimo tego czułam się jednak bardzo dziwnie. Siedzący na przeciw Andrzej lustrował mnie spojrzeniem i nie odrywając wzroku jedną ręką obejmował Anitę. Byłyśmy cholernie od siebie różne. Pomimo tego, że szczupłe i bez wypchanego stanika, różniło nas wszystko. Ona jest  niską blondynką o zielonych oczach. Ma spiętą grzywkę i starannie zrobiony makijaż. A Michalina? Michalina ma czarne włosy z prostą grzywką zakrywającą brwi, niebieskie oczy, metr osiemdziesiąt pięć i zero makijażu. Dziwne. Andrzej nigdy nie lubił blondynek, podobały mu się wysokie dziewczyny. Nienawidził egoizmu, a ona właśnie taka jest. Każdy nowy temat sprowadzał się do jej wyczynów, mniej lub bardziej ciekawych. Ba. Rzekłabym, że niektóre były dość żałosne. Nudząc się w towarzystwie nowej dziewczyny mojego byłego postanowiłam zebrać talerze i zanieść do kuchni. Oparłam się o blat i powiedziałam ciche:
- Cudownie.
- Dokładnie to samo pomyślałem, kiedy wybiegłaś z pokoju, Michalina.
Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam Andrzeja opierającego się o ścianę
- Nieładnie tak zostawiać gości, panie Wrona. - odparłam z ironią i zajęłam się wsadzaniem naczyń do zmywarki.
- Przyszedłem tylko powiedzieć ci komplement, a ty już na mnie naskakujesz. - Andrzej droczył się ze mną.
- Powinieneś chyba wrócić do Anity. Skoro ją zaprosiłeś, nie powinieneś zajmować się komplementami kierując je w moją stronę.
- Powiedziałem tylko, że ładnie wyglądasz.
- Skończ.
- Michalina, ja nie wiem co się z tobą stało... - Andrzej stanął przy parapecie i patrzył w dół.
- Jak widać z Michaliną Kłos wszystko w porządku.
-  Szkoda, że nie można cofnąć czasu.- słowa Andrzeja brzmiały w mojej głowie jak mantra.
- Wiesz, nie ma powrotu do tego, czego nie możesz już ocalić. Masz przecież nowe życie, jesteś wyraźnie z niego zadowolony, a przynajmniej taki zdajesz się być. Dobra, Andrzej. Idę pożegnać Olkę i wracam do siebie. Dobranoc.










coś takiego sobie macie.
ps: wszystkiego najlepszego Kocie :*

4 komentarze:

  1. Tego. Było. Mi. Trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie też tego było trzeba!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dołączam się do komentarzy wyżej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Miód na moje serce ♥ Ale ja polubiłam tą twoją Michalinę. Jest cudowna.
    Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, ale ciężko jest nie spróbować. ;p

    OdpowiedzUsuń