I takie oblicze ma brak walki i rezygnacja, ale to są rzeczy, które już wiemy.
- Dlaczego się wyprowadziłaś?
- O tak. Po prostu. Nalać? - nie chciałam powiedzieć mu prawdy.
- Poproszę.
-W sumie to mam do ciebie pytanie. Jesteś teraz szczęśliwy? - przy czerwonym winie o wiele rzeczy pyta się śmielej. Nieważne, że jest 1 w nocy.
- Wiesz, jestem. Mam dziewczynę, przyjaciół, wspaniałą rodzinę, pracę, dobrze zarabiam, lubię swoje zajęcie i jestem zdrowy. Chyba niczego więcej nie potrzebuje.
- To fajnie. - odrzekłam z lekkim uśmiechem na ustach dolewając sobie trunku.
- A ty?
- Co ja?
- No... Jesteś szczęśliwa?- wyczułam w głosie Andrzeja coś w rodzaju niepewności.
- Nie jestem. Przecież nie mam zbyt wielu powodów do szczęścia. Czym jest dobra praca w porównaniu do ukochanej drugiej połówki, wspierającej cię rodziny i zdrowia, którego niestety nie posiadam? Owszem, jest ważna, ale posiadanie jej nie ma takiego, hm... Koloru, jaki powinno.
- A przyjaciele?
- Rozjechali się po świecie. Nie chcą tu wracać.
- A zdrowie? Coś znowu nie tak?
- Ciągle leczę się na serce i kręgosłup.
- Kurcze. Zależy mi na tym, żebyś była szczęśliwa. Jak kiedyś.
- To niemożliwe. - rzuciłam obojętnie i dokończyłam swoje wino.
- Będę się zbierał. - Andrzej zerwał się i z miną zbitego psa udał do wyjścia.
Było mi dziwnie. Cholernie. Siedziałam w bezruchu bez pomysłu na to, co zrobić - czy wybiec za Andrzejem i powiedzieć o Anicie czy siedzieć na tyłku i ewentualnie iść spać. Wybrałam oczywiście drugą opcję. Zostałam w domu.
*
Nazajutrz po pracy udałam się do Oli. Opowiedziałam jej o wszystkim. Niestety umówiła się z Karolem i nasze plany zakupowe legły w gruzach. Potrzeba zakupienia nowej kurki wzięła górę i zdecydowałam, że pójdę sama, a z Olą będę w stałym, sms-owym kontakcie.
Wchodząc do ulubionego sklepu od razu rzucił mi się w oczy granatowy płaszczyk z futrzanym kapturem. Wzięłam do ręki dwa rozmiary i idąc do przymierzalni wyciągnęłam telefon. Przechodząc przez sklep pisałam wiadomość i bez zwrócenia najmniejszej uwagi na stan przymierzalni sklepowej rozsunęłam kotarę. Moim oczom ukazała się Anita, w dość kusej, czarnej sukience z odkrytymi plecami i mężczyzna, który szeptał jej do ucha coś w stylu: '' Pięknie wyglądasz''. Był mi bardzo znajomy, a kiedy przypatrywałam się jego twarzy przez kilka sekund nie dowierzałam.
- Kurwa. - na widok ojca tylko to mogłam z siebie wydusić.
- Nie nauczyli cię Michalina, że nie wchodzi się do zajętej przymierzalni?
- A ciebie nie nauczyli, że w przymierzalni pojedynczo mierzy się ciuchy, a nie maca po tyłkach? Tak się składa, że moja uwaga skupiła się na telefonie. Wybacz.
- Wyjdź. - Anita chyba nie była zadowolona. Ojciec też.
Zmierzyłam płaszcz i zdecydowałam się na zakup. Wędrówki po kolejnych sklepach pozwoliły mi opanować zdenerwowanie po dość nieprzyjemnym incydencie. W pewnym momencie zobaczyłam, że grubość mojego portfela uległa zmianie. Odszukałam w torbie kluczyki od samochodu brata i udałam się w stronę podziemnego parkingu. Niespodziewanie ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął za filar.
- Ty suko.
- Puść mnie! - krzyczałam.
- To, co dzisiaj zobaczyłaś ma zostać tylko i wyłącznie dla ciebie.
Byłam przerażona. Ojciec trzymał mnie za ramiona a Anita trzymała dłonią moją twarz wbijając w nią swoje długie, czerwone paznokcie.
- Jeżeli matka dowie się o czymkolwiek zniszczę cię.
- To samo tyczy się Andrzeja. Jak zamierzasz puścić parę z ust możesz żegnać się między innymi z pracą. Nie żartuję.
- A teraz zjeżdżaj, nieudaczniku. - ojciec uderzył mnie pięścią w twarz. Kolejny raz.
Serce waliło mi jak zwariowane. Wsiadłam do samochodu i z piskiem opon ruszyłam w stronę domu brata. Zastałam Olę, Karola i Andrzeja. Torby z zakupami rzuciłam przy wejściu i z jeszcze bardziej siną niż poprzednio twarzą wbiegłam do kuchni, zamykając za sobą drzwi.
- Co się stało?
- Nie mam pojęcia Ola.
- Ja z nią pogadam. Zostańcie tu.
Nie mogłam okłamać Oli. Dość tuszowania. Z twarzą w dłoniach opowiedziałam dokładnie co się stało. W drzwiach stanęli Andrzej z Karolem.
- Zbieraj się, jedziemy na policję! - dawno nie widziałam, aby mój brat był tak zdenerwowany.
- Karol, ale oni mnie zniszczą! - krzyczałam.
- Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Dość wycierpiałaś.
Pod rękę z Olą zeszłam do auta. Wszyscy w czwórkę bez słowa pojechaliśmy na komisariat.
Roztrzęsiona złożyłam zeznania. Karol siedział obok i trzymał mnie za rękę. Ola sprowadziła nawet adwokata.
- Wie pan, że pańskie zeznania będą jednymi z kluczowych w procesie?
- Zeznam. Obawiam się, że jeszcze więcej mogłaby powiedzieć nasza matka.
- Karol, ona przecież nic nie powie. - powiedziałam cicho.
- Warto spróbować. - mecenas położył rękę na moim ramieniu. - Będzie dobrze. Tylko niech pani da sobie pomóc.
Po północy byliśmy w domu. Andrzej użyczył mi ponownie swojego łóżka, a sam rozścielił pościel na fotelu. Usiadł koło mnie. Milczeliśmy jakieś 15 minut. Mniej więcej. W końcu przerwałam tę ciszę.
- Przepraszam. Byłeś szczęśliwy a ja wszystko spieprzyłam. Z tak błahej sytuacji w przymierzalni rozpętała się wielka burza.
- Nie byłem szczęśliwy. Kłamałem.
- I tak przepraszam.
-Za co mnie przepraszasz? Za to, że uwolniłem się od kobiety, której nigdy nie powinienem spotkać? Nie kochałem jej.
- To dlaczego...
- Dlaczego z nią byłem? Jak człowiekowi doskwiera samotność, jest w stanie czepić się wszystkiego, co chociaż trochę pomoże mu poczuć się inaczej.
- Racja.- odrzekłam wzdychając przy tym.
- Nienawidzę twojego ojca za to co ci zrobił. Bardziej niż Anity.
- Przestań, nie rozmawiajmy już o tym. Nie chcę znowu obwiniać się za tak fatalne zakończenie twojego związku.
- Michalina. Błagam cię. Teraz najważniejsze jest, aby twój ojciec odpowiedział za wszystko. Za przeszłość, teraźniejszość i plany na przyszłość względem ciebie.
- Po procesie wyjeżdżam.
- Jak to?
- Do Londynu. Do kuzynek. Pewnie przyjmą mnie drugi raz.
- Jesteś pewna?
- Tak. W stu procentach. Tylko jest mały problem. Potrzebowałabym pożyczki na bilet i na start.
- Jasne. Możesz na mnie liczyć.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do Andrzeja i nakryłam kołdrą. W przeciągu kilku minut udało mi się zasnąć.
Nazajutrz po pracy udałam się do Oli. Opowiedziałam jej o wszystkim. Niestety umówiła się z Karolem i nasze plany zakupowe legły w gruzach. Potrzeba zakupienia nowej kurki wzięła górę i zdecydowałam, że pójdę sama, a z Olą będę w stałym, sms-owym kontakcie.
Wchodząc do ulubionego sklepu od razu rzucił mi się w oczy granatowy płaszczyk z futrzanym kapturem. Wzięłam do ręki dwa rozmiary i idąc do przymierzalni wyciągnęłam telefon. Przechodząc przez sklep pisałam wiadomość i bez zwrócenia najmniejszej uwagi na stan przymierzalni sklepowej rozsunęłam kotarę. Moim oczom ukazała się Anita, w dość kusej, czarnej sukience z odkrytymi plecami i mężczyzna, który szeptał jej do ucha coś w stylu: '' Pięknie wyglądasz''. Był mi bardzo znajomy, a kiedy przypatrywałam się jego twarzy przez kilka sekund nie dowierzałam.
- Kurwa. - na widok ojca tylko to mogłam z siebie wydusić.
- Nie nauczyli cię Michalina, że nie wchodzi się do zajętej przymierzalni?
- A ciebie nie nauczyli, że w przymierzalni pojedynczo mierzy się ciuchy, a nie maca po tyłkach? Tak się składa, że moja uwaga skupiła się na telefonie. Wybacz.
- Wyjdź. - Anita chyba nie była zadowolona. Ojciec też.
Zmierzyłam płaszcz i zdecydowałam się na zakup. Wędrówki po kolejnych sklepach pozwoliły mi opanować zdenerwowanie po dość nieprzyjemnym incydencie. W pewnym momencie zobaczyłam, że grubość mojego portfela uległa zmianie. Odszukałam w torbie kluczyki od samochodu brata i udałam się w stronę podziemnego parkingu. Niespodziewanie ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął za filar.
- Ty suko.
- Puść mnie! - krzyczałam.
- To, co dzisiaj zobaczyłaś ma zostać tylko i wyłącznie dla ciebie.
Byłam przerażona. Ojciec trzymał mnie za ramiona a Anita trzymała dłonią moją twarz wbijając w nią swoje długie, czerwone paznokcie.
- Jeżeli matka dowie się o czymkolwiek zniszczę cię.
- To samo tyczy się Andrzeja. Jak zamierzasz puścić parę z ust możesz żegnać się między innymi z pracą. Nie żartuję.
- A teraz zjeżdżaj, nieudaczniku. - ojciec uderzył mnie pięścią w twarz. Kolejny raz.
Serce waliło mi jak zwariowane. Wsiadłam do samochodu i z piskiem opon ruszyłam w stronę domu brata. Zastałam Olę, Karola i Andrzeja. Torby z zakupami rzuciłam przy wejściu i z jeszcze bardziej siną niż poprzednio twarzą wbiegłam do kuchni, zamykając za sobą drzwi.
- Co się stało?
- Nie mam pojęcia Ola.
- Ja z nią pogadam. Zostańcie tu.
*
- Michalina?Nie mogłam okłamać Oli. Dość tuszowania. Z twarzą w dłoniach opowiedziałam dokładnie co się stało. W drzwiach stanęli Andrzej z Karolem.
- Zbieraj się, jedziemy na policję! - dawno nie widziałam, aby mój brat był tak zdenerwowany.
- Karol, ale oni mnie zniszczą! - krzyczałam.
- Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Dość wycierpiałaś.
Pod rękę z Olą zeszłam do auta. Wszyscy w czwórkę bez słowa pojechaliśmy na komisariat.
Roztrzęsiona złożyłam zeznania. Karol siedział obok i trzymał mnie za rękę. Ola sprowadziła nawet adwokata.
- Wie pan, że pańskie zeznania będą jednymi z kluczowych w procesie?
- Zeznam. Obawiam się, że jeszcze więcej mogłaby powiedzieć nasza matka.
- Karol, ona przecież nic nie powie. - powiedziałam cicho.
- Warto spróbować. - mecenas położył rękę na moim ramieniu. - Będzie dobrze. Tylko niech pani da sobie pomóc.
Po północy byliśmy w domu. Andrzej użyczył mi ponownie swojego łóżka, a sam rozścielił pościel na fotelu. Usiadł koło mnie. Milczeliśmy jakieś 15 minut. Mniej więcej. W końcu przerwałam tę ciszę.
- Przepraszam. Byłeś szczęśliwy a ja wszystko spieprzyłam. Z tak błahej sytuacji w przymierzalni rozpętała się wielka burza.
- Nie byłem szczęśliwy. Kłamałem.
- I tak przepraszam.
-Za co mnie przepraszasz? Za to, że uwolniłem się od kobiety, której nigdy nie powinienem spotkać? Nie kochałem jej.
- To dlaczego...
- Dlaczego z nią byłem? Jak człowiekowi doskwiera samotność, jest w stanie czepić się wszystkiego, co chociaż trochę pomoże mu poczuć się inaczej.
- Racja.- odrzekłam wzdychając przy tym.
- Nienawidzę twojego ojca za to co ci zrobił. Bardziej niż Anity.
- Przestań, nie rozmawiajmy już o tym. Nie chcę znowu obwiniać się za tak fatalne zakończenie twojego związku.
- Michalina. Błagam cię. Teraz najważniejsze jest, aby twój ojciec odpowiedział za wszystko. Za przeszłość, teraźniejszość i plany na przyszłość względem ciebie.
- Po procesie wyjeżdżam.
- Jak to?
- Do Londynu. Do kuzynek. Pewnie przyjmą mnie drugi raz.
- Jesteś pewna?
- Tak. W stu procentach. Tylko jest mały problem. Potrzebowałabym pożyczki na bilet i na start.
- Jasne. Możesz na mnie liczyć.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się do Andrzeja i nakryłam kołdrą. W przeciągu kilku minut udało mi się zasnąć.
*
Znowu za krótko. Dużo za krótko.
OdpowiedzUsuńO nie, Michalina nie może wyjechać! Musi zostać i być z Andrzejem xD dobrze, że w końcu wszyscy o wszystkie się dowiedzieli, teraz mam tylko nadzieję, że uda im się wygrać całą sprawę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Liv. ;*
Mam jednak nadzieję, że Andrzej pójdzie po rozum do głowy i nie pozwoli jej wyjechać. Ktoś musi zawalczyć o ich wspólne dobro1
OdpowiedzUsuń