Ile kosztuje szczęście?
Na przemian łapałam za klamkę i zabierałam z niej dłoń. Pomimo zachowania Karola przyszłam do mieszkania chłopaków z nadzieją, że zastanę brata samego. Bezszelestnie otworzyłam drzwi. Weszłam do środka i stanęłam opierając się o ścianę. Karol pił herbatę i siedział na fotelu, odwrócony tyłem.
- Andrzej to mój były. To dokładnie ten koleś, o którym mówiłam, że traktuję go tak, jakby nic nigdy się nie stało i ten, do którego życia nie zamierzam się wtrącać. Andrzej zdecydował, że nic ci nie powie, bo wiedział, że chciałeś odnowić nasze kontakty. Wiedział też, że nie mam innej opcji, jak tylko prosić cię o pomoc. Teraz, kiedy już razem nie mieszkamy mogę ci o wszystkim powiedzieć.
Karol wstał i przytulił mnie.
- Teraz rozumiem, że twój pozornie dobry kontakt z Andrzejem to tylko starania o to, żeby było normalnie, a nie żadne przystawiania się i rozwalanie związków. Przepraszam. Nie powinienem był tak mówić. Gdyby nie to, że powiedziałem o kilka słów za dużo tobie i Anicie, dalej mieszkałabyś z nami i może z czasem dowiedziałbym się prawdy. Spieprzyłem sprawę.
Był wyraźnie załamany. W duchu jednak trochę się cieszyłam , że jest mu głupio i ma wyrzuty sumienia.
- No, Anita wyzwała mnie od suk. Właściwie niewinnie.
- Michalina, wróć do nas.
- Nie wrócę. Nie ma takiej opcji. Jak będzie wyglądała moja egzystencja w tych ścianach, jeżeli Anita wpadnie na herbatkę 7 razy w tygodniu, kiedy tylko będę w domu pod pretekstem kontroli Andrzeja? Nie zamierzam się męczyć. Znalazłam pracę, dam sobie radę. W sumie to dostałam już pierwsze pieniądze i oddam ci już dziś pierwszą część pożyczonych pieniędzy.
- Zwariowałaś?!
- Weź je. Będę się lepiej czuła wiedząc, że mój dług u ciebie maleje. Weźmiesz za to Olkę do kina, czy coś.
- Siostra, co ty teraz zamierzasz?
- Wynajęłam mieszkanie, pracuję, chce wziąć pożyczkę i kupić samochód. Reszta sama się jakoś ułoży.
- Ech...
- A u Ciebie wszystko gra?
-Tak, jadę jutro z Olą do jej rodziców na weekend. W domu zostaje sam Andrzej bo Anita też jedzie do rodziców.
- Nie bierze go?
- Nie wiem jak to między nimi jest. Nie wtrącam się.
Uśmiechnęłam się pod nosem i pożegnałam brata buziakiem w policzek. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę supermarketu.
*
Poprosiłam Olę, aby przyjechała pod supermarket i zabrała mnie i moje reklamówki do domu. W sumie i tak miałyśmy się spotkać. Wiedziałam, że mogę na nią liczyć bo za 10 minut zjawiła się na parkingu i z uśmiechem na ustach machała mi obiema rękami. Zakupy zapakowałam do bagażnika i usiadłam na siedzeniu pasażera.
- Dzięki, kochana jesteś.
- Nie ma sprawy. Cholera jasna! - Olka uderzyła pięścią o kierownicę.
- Co jest?
- Jakiś palant zajechał nam przejazd z parkingu do głównej ulicy. Nie mają gdzie się obściskiwać tylko na środku drogi. Boże. Co za ludzie.
- Ola?
- No?
- To nie jest Anita?
- Jaka Anita?
- No nasza ulubiona, andrzejowa.
- Włosy się zgadzają, twarz chyba też. Poczekajmy, zaraz wysiądzie.
Z eleganckiego czarnego mercedesa wysiadł nie kto inny jak dziewczyna Wrony. Nerwowo rozglądała się na boki, po czym wbiegła do sklepu.
- No to ładnie. Jak powiemy Karolowi to nam nie uwierzy. Powie, że ja wymyślam, a ty jesteś przeze mnie nakręcona.
- Nie, nie. Karolowi nie ma co mówić. Masz rację.
- Może po prostu się nie wtrącajmy się w tą sprawę.
- Zwariowałaś? - Ola popukała się w czoło. - Przecież to dla ciebie szansa. Jak się rozstaną to może wrócicie do siebie!
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Dla mnie sprawa jest prosta. Albo wreszcie zawalczysz o swoje szczęście, albo będziesz siedziała jak mysz pod miotłą i w końcu pęknie ci serce jak na twoich oczach ta suka będzie robić miłość twojego życia w bambusa.
- No ale jak ty to sobie wyobrażasz? Że przyjdę do chłopaków i krzyknę, że Anitka zdradza Andrzeja po czym podejdę do niego i powiem, że ma być ze mną?
- Kobieto. Zero wyobraźni. Ogarniemy tą niunię i tego jej fagasa, sprowokujemy Andrzeja, który sam ich zobaczy.
- Mamy ich śledzić? Obydwie pracujemy, jak ty to sobie wyobrażasz?
- Wchodzisz w to czy nie? Bo ja to robię dla Ciebie, Michaśka.
- Wchodzę. - z niepewnością w głosie przybiłam Oli symbolicznego żółwika.
- Dzięki, kochana jesteś.
- Nie ma sprawy. Cholera jasna! - Olka uderzyła pięścią o kierownicę.
- Co jest?
- Jakiś palant zajechał nam przejazd z parkingu do głównej ulicy. Nie mają gdzie się obściskiwać tylko na środku drogi. Boże. Co za ludzie.
- Ola?
- No?
- To nie jest Anita?
- Jaka Anita?
- No nasza ulubiona, andrzejowa.
- Włosy się zgadzają, twarz chyba też. Poczekajmy, zaraz wysiądzie.
Z eleganckiego czarnego mercedesa wysiadł nie kto inny jak dziewczyna Wrony. Nerwowo rozglądała się na boki, po czym wbiegła do sklepu.
- No to ładnie. Jak powiemy Karolowi to nam nie uwierzy. Powie, że ja wymyślam, a ty jesteś przeze mnie nakręcona.
- Nie, nie. Karolowi nie ma co mówić. Masz rację.
- Może po prostu się nie wtrącajmy się w tą sprawę.
- Zwariowałaś? - Ola popukała się w czoło. - Przecież to dla ciebie szansa. Jak się rozstaną to może wrócicie do siebie!
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Dla mnie sprawa jest prosta. Albo wreszcie zawalczysz o swoje szczęście, albo będziesz siedziała jak mysz pod miotłą i w końcu pęknie ci serce jak na twoich oczach ta suka będzie robić miłość twojego życia w bambusa.
- No ale jak ty to sobie wyobrażasz? Że przyjdę do chłopaków i krzyknę, że Anitka zdradza Andrzeja po czym podejdę do niego i powiem, że ma być ze mną?
- Kobieto. Zero wyobraźni. Ogarniemy tą niunię i tego jej fagasa, sprowokujemy Andrzeja, który sam ich zobaczy.
- Mamy ich śledzić? Obydwie pracujemy, jak ty to sobie wyobrażasz?
- Wchodzisz w to czy nie? Bo ja to robię dla Ciebie, Michaśka.
- Wchodzę. - z niepewnością w głosie przybiłam Oli symbolicznego żółwika.
*
Jesteśmy okropne. Knujemy coś za plecami chłopaków, uśmiechając się do siebie i machając aparatem. Ola w drużynie zajmuje się tylko zdjęciami, ja mam niestety więcej obowiązków i rzadko spotykamy się w pracy.
Po meczu wybiegłyśmy z sali z impetem i ukryłyśmy się krzakach za halą.
- Zachowujemy się jak wariatki. Ale przypomniało mi się, że nasze śledztwo musi zostać przerwane, bo przecież jadę z Karolem do rodziców.
- I zaciągnęłaś mnie w krzaki tylko po to, żeby mi o tym powiedzieć?
- Cicho, bo nas usłyszą!
- Jedź spokojnie, a ja się wszystkim zajmę. Spróbuję wyczaić Anitę.
- No, wreszcie mówisz do rzeczy. A ja tymczasem spadam kochanie, bo Karol już idzie i od razu kierujemy się w rodzinne strony. Jesteśmy w kontakcie.
Ten cały pomysł Olki wydawał się chory, ale im dłużej w nim tkwiłam, tym bardziej mi się podobał. Wykorzystałam fakt, że Anita była na meczu Skry. Spięłam grzywkę do tyłu i dając Frankowi 50 złotych za paliwo rozkazałam za nią jechać. On zaś o nic nie zapytał, tylko pokręcił głową i kazał mi wsiadać.
Dojechaliśmy jakieś 10 kilometrów za Bełchatów. Anita wjechała w uliczkę bogatych domów jednorodzinnych i zaparkowała na samym jej końcu. Zatrzymaliśmy się przed wjazdem. Sprytnie wysiadłam i chowając się za zaparkowanymi samochodami podążałam za Anitą, która z butelką najprawdopodobniej wina wskoczyła w ramiona jakiegoś faceta. On zaś złapał ją za pośladki i zaciągnął do domu. Dwadzieścia minut później byłam u siebie. Wzięłam prysznic, po czym ubrałam tylko bokserki i naciągnięty podkoszulek. Moje nie do końca wytarte włosy natychmiast zrobiły plamę na ubraniu. Koszulka przykleiła się do mojego biustu. Z jabłkiem w dłoni tańczyłam na środku salonu podśpiewując jakąś piosenkę niedawno usłyszaną w radiu. Nagle ktoś zapukał.
- O Boże! Teraz?! - powiedziałam do siebie unosząc oczy do góry. Byłam pewna, że to Olka, która zapewne odwołała wyjazd na sobotni poranek. Bez zastanowienia otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się Andrzej. Nieproszony wszedł do środka, rzucił torbę na fotel i rozłożył ręce.
- Zostaliśmy sami, więc musimy sobie radzić. Może ciasteczko? - uniósł w górę paczkę kokosowych Jeżyków, dokładnie tych, które lubiłam najbardziej.
- A właściwie, to skąd wiesz, że tu mieszkam?
- A czy to ważne?
- Dla mnie tak.
- Oj no. Karol się wygadał.
- Świat jest za mały. Nic nie może zostać utrzymane w tajemnicy.
- Nie gadaj, tylko usiądź.
Po meczu wybiegłyśmy z sali z impetem i ukryłyśmy się krzakach za halą.
- Zachowujemy się jak wariatki. Ale przypomniało mi się, że nasze śledztwo musi zostać przerwane, bo przecież jadę z Karolem do rodziców.
- I zaciągnęłaś mnie w krzaki tylko po to, żeby mi o tym powiedzieć?
- Cicho, bo nas usłyszą!
- Jedź spokojnie, a ja się wszystkim zajmę. Spróbuję wyczaić Anitę.
- No, wreszcie mówisz do rzeczy. A ja tymczasem spadam kochanie, bo Karol już idzie i od razu kierujemy się w rodzinne strony. Jesteśmy w kontakcie.
Ten cały pomysł Olki wydawał się chory, ale im dłużej w nim tkwiłam, tym bardziej mi się podobał. Wykorzystałam fakt, że Anita była na meczu Skry. Spięłam grzywkę do tyłu i dając Frankowi 50 złotych za paliwo rozkazałam za nią jechać. On zaś o nic nie zapytał, tylko pokręcił głową i kazał mi wsiadać.
Dojechaliśmy jakieś 10 kilometrów za Bełchatów. Anita wjechała w uliczkę bogatych domów jednorodzinnych i zaparkowała na samym jej końcu. Zatrzymaliśmy się przed wjazdem. Sprytnie wysiadłam i chowając się za zaparkowanymi samochodami podążałam za Anitą, która z butelką najprawdopodobniej wina wskoczyła w ramiona jakiegoś faceta. On zaś złapał ją za pośladki i zaciągnął do domu. Dwadzieścia minut później byłam u siebie. Wzięłam prysznic, po czym ubrałam tylko bokserki i naciągnięty podkoszulek. Moje nie do końca wytarte włosy natychmiast zrobiły plamę na ubraniu. Koszulka przykleiła się do mojego biustu. Z jabłkiem w dłoni tańczyłam na środku salonu podśpiewując jakąś piosenkę niedawno usłyszaną w radiu. Nagle ktoś zapukał.
- O Boże! Teraz?! - powiedziałam do siebie unosząc oczy do góry. Byłam pewna, że to Olka, która zapewne odwołała wyjazd na sobotni poranek. Bez zastanowienia otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się Andrzej. Nieproszony wszedł do środka, rzucił torbę na fotel i rozłożył ręce.
- Zostaliśmy sami, więc musimy sobie radzić. Może ciasteczko? - uniósł w górę paczkę kokosowych Jeżyków, dokładnie tych, które lubiłam najbardziej.
- A właściwie, to skąd wiesz, że tu mieszkam?
- A czy to ważne?
- Dla mnie tak.
- Oj no. Karol się wygadał.
- Świat jest za mały. Nic nie może zostać utrzymane w tajemnicy.
- Nie gadaj, tylko usiądź.
Jeżeli będziesz kazała długo czekać na kolejny rozdział to Cię uduszę. Przysięgam.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak zabawa w detektywów, a biorąc pod uwagę to, że lasencja ma coś do ukrycia to jest to mega dobry pomysł!
OdpowiedzUsuńO Boże, soreczko, że dopiero teraz, ale wiadomo jak to ze mną bywa. Coraz ciekawiej, oj ciekawiej z tą panną Wrony. Tyle rzeczy się tu dzieje. Tyle spisków ;)
OdpowiedzUsuńW pełni popieram pomysł Olki i Michaś ki :D mam nadzieję, że Andrzej z Michaliną wszystko sobie wyjaśnią
OdpowiedzUsuń